Najbardziej samotni jesteśmy w tłumie. Gramy swoje role i w pewnym momencie jesteśmy zmęczeni udawaniem. Mówimy dużo ale nie rozmawiamy. I zdecydowanie nie potrafimy słuchać. Obserwujemy ale nie uczestniczymy. Staliśmy się społeczeństwem upośledzonym.Nie potrafiącym prowadzić dialogu. Wydajemy polecenia i manifestujemy poglądy. Nie potrafimy mówić o swoich potrzebach, pragnieniach, uważając to za objaw słabości. Jesteśmy wśród bliskich, a czujemy dyskomfort. Zostajemy sami otoczeni tłumem. Świat się zmienia. Nie potrafimy budować trwałych relacji. I to niepokoi.
Trudno mi nie przyznać Ci racji. Zastanawiam się jeszcze tylko czasami, czy tak jest rzeczywiście wszędzie. Tu w "Wielkim Mieście" jest to dla mnie oczywiste. Ale za każdym razem, kiedy gdzieś wyjeżdżam- wydaje mi się, że jest tam tego mniej. Teraz siedziałem przez tydzień w Bieszczadach- na szlaku każdy cię pozdrawia lub zagaduje (nawet w zwykłym spożywczaku). Podobnie czułem się też w Katowicach, czy we Wrocławiu. A może to po prostu mentalność "południowców", jakiś większy luz, otwarte podejście?
Pozdrawianie na szlaku to utarty zwyczaj wędrowców. To grzeczność. Kultura Gór. Tak zwyczajnie należy. Zagadywanie w spożywczaku przywiodło mi na myśl prośbę o dorzucenie brakującej monety do wina. Tutaj w "niewielkim miasteczku" jest tak jak wszędzie. Ludzie mijają mijani kolorami lata. Wiele o tym ostatnio myślałam. Być może to zbyt daleko idące przemyślenia ale doszłam do wniosku, że kiedyś fakt posiadania pieniędzy nie czynił z ludzi kogoś 'lepszego'. Mając pieniądze i tak nie można było za nie nic kupić. Dbało się o to co się miało, bo nie było możliwości wymiany tego na lepsze, lub zwyczajnie inne. Może ograniczony niejako świat wpływał na dbałość o innych. Przekładało się to na relacje międzyludzkie. Teraz zapatrzeni w ekrany smartfonów, tabletów i innych cudów nie zauważamy tego, co dookoła. Tego, co namacalne. Pokazujemy tylko tyle ile chcemy. Tylko to, co mają wiedzieć inni. Jeśli ktoś wrzuca słoneczne zdjęcia z wakacji na łama portali społecznościowych znaczy to nic więcej jak to, że wszystko u niego w porządku. A depresja zauważalna jest dopiero kiedy fruniesz z dziesiątego piętra.
Fakt, to trochę jak wizytówka naszych dziwnych czasów. Ale sądzę też, że trzeba w tym próbować jakoś odnaleźć miejsce dla "swojego" świata i przestrzeni. Nie da się tego zignorować, w sensie pędu za kasą, smartfonów, tabletów, czy foteczek na fejsika na pokaz. Jednak jeśli się jest pewnym swojej postawy na "być, niż mieć"- to takie otoczenie należy też generować wokół siebie. Dobierać znajomych, bliskich, tworzyć wszystko tak, by czuć się u siebie mimo całego tego shit'u dookoła. Wyznaję zasadę, że jeśli będziemy sądzić, że wszyscy do wokół są źli, głupi, zepsuci- to faktycznie zawsze będziemy w złym towarzystwie. Są na świecie "perełki". Trzeba się tylko napocić, by je odnaleźć. Ale chyba warto?
Kobieta-na-skraju-Dojrzałości, interesująca opinia "kiedyś fakt posiadania pieniędzy nie czynił z ludzi kogoś 'lepszego'". Sięgnij po jakieś starsze powieści, choćby z okresu pozytywizmu, modernizmu, ogólnie z okresu międzywojennego np. "Wrzos" Rodziewiczówny czy "Ziemia Obiecana" Reymonta. Pieniądze od zawsze czyniły ludzi "lepszymi", tylko może rozumienie, na czym polega bycie lepszym, czy w jaki sposób się to przejawia zmieniają się na przestrzeni wieków. Podobnie od zawsze istaniała samotność w tłumie (przykłady również we wpomnianych utworach). Polecam, bo zrozumienie, że każda epoka ma swoje radości i swoje problemy, może bardzo pomóc zaakceptować rzeczywistość.
Najbardziej samotni jesteśmy w tłumie. Gramy swoje role i w pewnym momencie jesteśmy zmęczeni udawaniem. Mówimy dużo ale nie rozmawiamy. I zdecydowanie nie potrafimy słuchać. Obserwujemy ale nie uczestniczymy. Staliśmy się społeczeństwem upośledzonym.Nie potrafiącym prowadzić dialogu. Wydajemy polecenia i manifestujemy poglądy. Nie potrafimy mówić o swoich potrzebach, pragnieniach, uważając to za objaw słabości. Jesteśmy wśród bliskich, a czujemy dyskomfort. Zostajemy sami otoczeni tłumem. Świat się zmienia. Nie potrafimy budować trwałych relacji. I to niepokoi.
OdpowiedzUsuńTrudno mi nie przyznać Ci racji. Zastanawiam się jeszcze tylko czasami, czy tak jest rzeczywiście wszędzie. Tu w "Wielkim Mieście" jest to dla mnie oczywiste. Ale za każdym razem, kiedy gdzieś wyjeżdżam- wydaje mi się, że jest tam tego mniej. Teraz siedziałem przez tydzień w Bieszczadach- na szlaku każdy cię pozdrawia lub zagaduje (nawet w zwykłym spożywczaku). Podobnie czułem się też w Katowicach, czy we Wrocławiu. A może to po prostu mentalność "południowców", jakiś większy luz, otwarte podejście?
UsuńPozdrawianie na szlaku to utarty zwyczaj wędrowców. To grzeczność. Kultura Gór. Tak zwyczajnie należy. Zagadywanie w spożywczaku przywiodło mi na myśl prośbę o dorzucenie brakującej monety do wina.
OdpowiedzUsuńTutaj w "niewielkim miasteczku" jest tak jak wszędzie. Ludzie mijają mijani kolorami lata.
Wiele o tym ostatnio myślałam. Być może to zbyt daleko idące przemyślenia ale doszłam do wniosku, że kiedyś fakt posiadania pieniędzy nie czynił z ludzi kogoś 'lepszego'. Mając pieniądze i tak nie można było za nie nic kupić. Dbało się o to co się miało, bo nie było możliwości wymiany tego na lepsze, lub zwyczajnie inne. Może ograniczony niejako świat wpływał na dbałość o innych. Przekładało się to na relacje międzyludzkie. Teraz zapatrzeni w ekrany smartfonów, tabletów i innych cudów nie zauważamy tego, co dookoła. Tego, co namacalne. Pokazujemy tylko tyle ile chcemy. Tylko to, co mają wiedzieć inni. Jeśli ktoś wrzuca słoneczne zdjęcia z wakacji na łama portali społecznościowych znaczy to nic więcej jak to, że wszystko u niego w porządku. A depresja zauważalna jest dopiero kiedy fruniesz z dziesiątego piętra.
Fakt, to trochę jak wizytówka naszych dziwnych czasów. Ale sądzę też, że trzeba w tym próbować jakoś odnaleźć miejsce dla "swojego" świata i przestrzeni. Nie da się tego zignorować, w sensie pędu za kasą, smartfonów, tabletów, czy foteczek na fejsika na pokaz. Jednak jeśli się jest pewnym swojej postawy na "być, niż mieć"- to takie otoczenie należy też generować wokół siebie. Dobierać znajomych, bliskich, tworzyć wszystko tak, by czuć się u siebie mimo całego tego shit'u dookoła. Wyznaję zasadę, że jeśli będziemy sądzić, że wszyscy do wokół są źli, głupi, zepsuci- to faktycznie zawsze będziemy w złym towarzystwie. Są na świecie "perełki". Trzeba się tylko napocić, by je odnaleźć. Ale chyba warto?
UsuńKobieta-na-skraju-Dojrzałości, interesująca opinia "kiedyś fakt posiadania pieniędzy nie czynił z ludzi kogoś 'lepszego'".
UsuńSięgnij po jakieś starsze powieści, choćby z okresu pozytywizmu, modernizmu, ogólnie z okresu międzywojennego np. "Wrzos" Rodziewiczówny czy "Ziemia Obiecana" Reymonta. Pieniądze od zawsze czyniły ludzi "lepszymi", tylko może rozumienie, na czym polega bycie lepszym, czy w jaki sposób się to przejawia zmieniają się na przestrzeni wieków. Podobnie od zawsze istaniała samotność w tłumie (przykłady również we wpomnianych utworach). Polecam, bo zrozumienie, że każda epoka ma swoje radości i swoje problemy, może bardzo pomóc zaakceptować rzeczywistość.